Wystąpiłem w 2009 roku na międzynarodowej jubileuszowej imprezie
:
Ricochet Gathering 2009 Chorwacja RG 2009 Relacja:
Od
23 do 30 maja 2009 odbył się jubileuszowy X Ricochet
Gathering w
małym miasteczku Viniśće pod Splitem w Chorwacji. Wyjątkowo
dojazd okazał się bardzo łatwy w tym roku ( co mi
się nigdy nie zdarzyło) Może
dlatego , że graliśmy kilkanaście km od lotniska, a do W-wy
dojechałem pociągiem. Tego dnia nie graliśmy, tylko rozstawialiśmy sprzęt, a na miejscu przywitał nas Jakub z żona i córeczką, który przyjechał dzień wcześniej. Pomieszczenie w którym miał być RG było bardzo nagrzane, a wiele okien się nie otwierało Okazało
się że do Chorwacji dotarła fala upałów i w dzień było 35
stopni. Postanowiliśmy
grać nocami, w dzień natomiast urlopowaliśmy się. Każdy
inaczej przeżywał asymilację, warunki pogodowe na początku
były trudne. Następnego
dnia dotarli Józek Skrzek i Krzysiu Rzeźnicki, oraz
dwoje muzyków z USA. Na trzeci dzień
dołączył Steve Jollife. Nasze jam session trwało od
9 wieczór do 5 rano. Same
jamy były bardzo różne, jedne lepsze inne zwyczajne, ale były
też momenty, że powstawała naprawdę
niezwykła muzyka - po raz pierwszy na scenie grało na raz 16
muzyków i dawało
to wyzwanie akustykom (S. Schroyder, Jeff, Konrad Gibbons) Za
każdym dniem inaczej nas nagłaśniali, co w efekcie dawało
niestabilne warunki grania. Momentami
niektórzy z nas byli bardzo mocno wyciszani, co dawało
niepotrzebne nerwy. Ja
do szczególnie udanych zaliczam dzień 3 w którym grałem
m.
innymi ze Stevem Jollifem Bardzo
udane natomiast były nasze wspólne wojaże i nasz urlop
wypadł znakomicie . Udaliśmy
się do Trogiru, miasteczka jak z bajki, gdzie zachowany
jest klimat z XIII wieku, Popłynęliśmy
łódką motorową ( wynajęta przez nas) na wysepkę, gdzie
znajdowała się Rajska Laguna i restauracja z cenami jak w Mariocie. Udaliśmy
się na wycieczkę do miejscowości Krk, znanej z
fantastycznych wodospadów, Odbyła
się również loteria i każdy wylosował kilka CD, dostaliśmy
pamiątkowe koszulki, oraz zaliczyliśmy „tropikalną” burzę,
podczas której w
całym miasteczku wyłączono prąd. Zresztą
okazało się to dla nas cennym doświadczeniem, bo na
poczekaniu zaimprowizowaliśmy koncert akustyczny,..... bez prądu. Ostatniego
dnia zagraliśmy 20 minutowe koncerty ( podzieleni
byliśmy w 3 grupy, po 5 muzyków każda) a po nas godzinny koncert
dał Steve Jollife. Po
tym nastąpiło pakowanie sprzętu i gorące pożegnanie. Nasz
samolot odlatywał o 9:40, więc trzeba było wczesnym rankiem
wstać. Cóż
więcej mogę napisać.... impreza Ricochet Gathering została
definitywnie zakończona, i już tylko za dwa lata w Berlinie w 2010 roku
spotkamy się ponownie, ale nie na jam sessions, tylko na koncertach,
które mają
trwać kilka dni. Mam nadzieję że spotkam tam ponownie moich przyjaciół, bo te 6 lat bardzo zbliżyło mnie do muzyków z całego świata i jak widzę uniwersalny język jakim jest muzyka przemawia do każdego. |